RECENZJE

Barbra Streisand – Partners

Podobno męska intuicja to nienajlepszy doradca jeśli odnieść ją do dowolnej dziedziny życia. Mnie jednak nie zawiodła przy recenzowaniu najnowszego wydawnictwa Barbry Streisand. Jeszcze przed przesłuchaniem zawartości krążka zerknąłem na listę zaproszonych do duetów gości. Wystarczyło mi to w zupełności, by postawić tezę, że „Partners” będzie wokalnym mistrzostwem świata. Mili Państwo, królowa piosenki po raz kolejny zapewnia swym poddanym muzyczny dobrobyt. Tym razem, jej tron adorują prawdziwi generałowie melodii, dzięki czemu podczas odsłuchu „achy” i „ochy” będą wyrywać się z waszych ust nadspodziewanie często.

Po zapoznaniu się z nowym albumem Streisand na myśl nasuwa się całkiem oczywisty wniosek. Artystka znów pozwoliła sobie na lwią dawkę filmowości oraz brzmień rodem musicalowych. Unikatowy styl diwy wyłania się na pierwszy plan, choć wyraźnie daje się odczuć jak niezwykle wszechstronną wokalistką jest Barbra. Otwierające „It Had To Be You”, zaśpiewane wspólnie z Michaelem Buble, ma w sobie sporo wypracowanych i rozpoznawalnych przez lata cech Streisand, jednak w połączeniu z charakterystycznym buble’owskim swingiem (spróbujcie nie pstrykać palcami) daje niesamowity efekt. Kompozycyjny schemat powtarza się z każdą kolejną balladą, a jest ich aż dwanaście. Zaproszeni do duetów artyści mocno akcentują swoją obecność nie tylko wyjątkowymi wokalami, ale także mieszają porządnie w strukturach zawartych na płycie utworów. Stąd narodziły się takie smaczki jak choćby utrzymany w konwencji bossa nowy „People” ze Steviem Wonderem, jazzowy „Come Rain Or Come Shine” gdzie John Mayer prócz zmysłowego głosu perfekcyjnie wykorzystuje szklankowe brzmienie swojego Stratocastera, lub też fortepianowy „New York State Of Mind” z Billym Joelem, zakończony dość suchym żartem na temat amerykańskich specjałów kulinarnych.


O tym, że Barbra Streisand z naleciałościami gości radzi sobie bezbłędnie nie trzeba chyba wspominać, w końcu to ona jest tu szefową. Większą uwagę przykuwają wokaliści wywodzący się z zupełnie odmiennych obszarów muzycznych, a którzy mimo to idealnie wpasowali się w podniosłą, „pościelową” stylistykę diwy. Blake Shelton swoim głosem przeobraził „I’d Want It To Be You” w klasyczną countrowo-popową sielankę, która z powodzeniem przyjęłaby się w hollywoodzkiej komedii romantycznej. „I Still Can See Your Face” oraz „Somewhere” to typowe operowo-musicalowe historie, co w sumie nie powinno dziwić, skoro Barbrę wokalnie wspierają kolejno Andrea Bocelli oraz Josh Groban. Zaśpiewany w wysokich rejestrach duet z Johnem Legend („What Kind Of Fool”) podtrzymuje mocno podniosły nastrój płyty. Zaskakująco dobrze wypada ostatni na krążku „Love Me Tender”, gdzie Streisand wzbogaca swoim warsztatem oryginalne presleyowskie ścieżki. No cóż, to, że Elvis wiecznie żywy wiemy nie od dziś…


W historii muzycznych duetów powstał już niejeden ciekawie zrealizowany album. „Partners” to oczywiście kolejna propozycja z tej serii. Od przeciętnych wydawnictw odróżnia go to, że niesie ze sobą bagaż wybitnie zrealizowanych wokali, zarówno pod względem technicznym jak i emocjonalnym, przepiękne melodie, bogate instrumentarium oraz przemyślaną i nieprzekombinowaną mieszankę gatunkową. Jeśli chodzi o kwestie czysto pozamuzyczne, sprawdzi się doskonale jako miły dodatek do romantycznego wieczoru we dwoje.