WYWIADY

CeZik – Nie mam w planie zmieniać ścieżki, którą obrałem

Jeśli do tej pory myśleliście, że Cezary Nowak, bardziej znany jako CeZik, istnieje tylko w Internecie, muszę was oświecić. Spotkałem go w rzeczywistym świecie, w łódzkim klubie Luka, podczas trwającej obecnie jesiennej trasy koncertowej CeZik & KlejNuty (Kameralny Akt Solowy). O dziwo, miałem więcej szczęścia niż jeden z jego internetowych hejterów. CeZik nie „zignorował mnie”, ale odbył ze mną bardzo sympatyczną i pouczającą rozmowę, z której treścią możecie zapoznać się poniżej.

Łysy z Wyrockiem: Jak wygląda przeciętny dzień CeZika w trasie?
CeZik: Dość prozaicznie. Przeważnie wstajemy rano, około godziny dziesiątej. W zależności od tego jak długą trasę mamy do pokonania zrywamy się wcześniej lub później, jemy śniadanie, wsiadamy w samochód i jedziemy do miejsca docelowego, tam gdzie mamy grać. Gdy już dotrzemy, musimy zrobić próbę, a to zazwyczaj trwa bardzo długo. Nie mamy nawet czasu, żeby coś przekąsić lub odpocząć. Od razu się rozpakowujemy, próbujemy. Przeważnie przygotowania kończymy tuż przed koncertem. Jeśli jest czas to możemy szybko coś zjeść, jeśli nie to startujemy z występem. Dopiero potem mamy chwilę na złapanie oddechu, idziemy spać i następnego dnia jedziemy dalej, w ten sam sposób. Zdarzają się oczywiście sytuacje, że możemy sobie trochę zabalować po koncercie, ale staramy się nie robić tego zbyt często, bo mamy świadomość, że nasza kondycja szybko odmówiłaby posłuszeństwa.

ŁzW: A znajdujesz w tym całym natłoku chwilę, żeby zajrzeć do Internetu, np. na Twój kanał na YouTube?
CeZik: To się składa na część trasy koncertowej i działa automatycznie. Kiedy np. coś mi się spodoba i robię temu zdjęcie, to potem wrzucam je na facebooka. Często komentuję aktualne wydarzenia. Internet towarzyszy mi tak naprawdę cały czas.


ŁzW: Jak myślisz, ile czasu byłbyś w stanie przeżyć bez Internetu?
CeZik: W ogóle. Tak samo bez Internetu, jak i bez prądu. Są to rzeczy, które napędzają dzisiejszy świat i traktuję je trochę jak powietrze i jak pożywienie.


ŁzW: Odchodząc trochę od Twoich dokonań w sieci, czy śledzisz np. kanały innych jutuberów?
CeZik: Śledzę, natomiast głównie tych za granicą. W zasadzie nie chodzi nawet o jakichś ulubionych jutuberów. Tak naprawdę subskrybuję może jeden kanał i to zupełnie przez przypadek. Nie mam tak, że oglądam coś lub kogoś regularnie i wytrwale czekam na każdy kolejny filmik. Raczej staram się obserwować trendy jakie obecnie panują w sieci i sprawdzam te kanały, które w danym momencie mają dużą popularność, patrzę co mają w sobie ciekawego do zaoferowania. Podążam za trendami, nie za konkretnymi kanałami.


ŁzW: Gdybyś w miarę możliwości mógł mi wyjaśnić jaki jest przepis na hit YouTube’a? Jak to jest, że coś z miejsca zyskuje miliony oglądalności?
CeZik: Niestety, nie ma na to przepisu. Gdyby istniał to pewnie wszyscy bylibyśmy jutuberami i zarabiali miliony na filmikach. Sukcesowi na pewno można pomóc. Należy dbać o jakość, ale przede wszystkim trzeba mieć pomysł. To jest podstawa, żeby przyciągnąć widzów. Żeby stworzyć taki klasyczny viral trzeba wpaść na coś naprawdę oryginalnego. Czasem można się też czymś zainspirować, a następnie zrobić to na swój sposób. Są różne metody osiągania sukcesu, nie ma natomiast poradnika jak krok po kroku zmontować sobie klip i w efekcie otrzymać gotowego virala. Paradoksalnie, często kiedy robiąc coś nie myślisz nawet o tym, że może to być materiał na virala, wtedy właśnie staje się to viralem, całkowicie przez przypadek.


ŁzW: Miewasz czasami takie momenty, kiedy mówisz sobie: „Mam dosyć tego Internetu, tego YouTube’a” i najchętniej odciąłbyś się od tego wszystkiego?
CeZik: Bardzo często, w zależności od fejmu. Gdy mam dobry czas, dużo pomysłów, cały czas pracuję, wrzucam coś do sieci, koncertuję, ludzie przychodzą mnie słuchać i ogólnie wszyscy się cieszą, to wtedy mam poczucie, że warto, że trzeba robić jeszcze więcej. Jednak, gdy przychodzi spadek formy i tych pomysłów nie ma za wiele, frekwencja jest gorsza na koncertach i generalnie można powiedzieć, że wszystko siada, to wtedy siada też mój nastrój. Człowiek myśli sobie wtedy, że może lepiej byłoby rzucić to wszystko i zająć się czymś innym. Taka sinusoida występuje chyba w każdym zawodzie. Co by się nie robiło, są lepsze i gorsze momenty. Póki co, nie mam w planie zmieniać ścieżki, którą obrałem.


ŁzW: Czytałem w Twoich wcześniejszych wywiadach, że poprzez nowe klipy chcesz pokazywać swój rozwój zarówno pod względem muzycznym, jak i technicznym. Myślisz, że z Twoją pracą jest jak z pracą lekarza? Trzeba się ciągle uczyć czegoś nowego, żeby nie wypaść z obiegu?
CeZik: Myślę, że tak. Można oczywiście obrać jakiś kierunek i trzymać się go cały czas, robiąc coś w tym samym klimacie. Moim zdaniem jest to krótkotrwałe. Da się oczywiście działać w ten sposób przez powiedzmy rok albo maksymalnie dwa lata. Później naturalne jest, że ludzie się tym znudzą i zaczną szukać czegoś innego. Jeśli nie będę się rozwijał i starał się zaskakiwać, wtedy w efekcie ludzie nie będą zainteresowani dalszym obserwowaniem mnie.


ŁzW: A czy do wykonywania Twojej pracy trzeba mieć silną psychikę? Wiesz, żeby radzić sobie zarówno z presją ze strony fanów, jak i hejterów, choć z tymi drugimi chyba nie masz problemu…
CeZik: Gdyby porównać moją pracę do jakiegoś klasycznego zawodu, to tak, w zasadzie trzeba mieć silną psychikę. Różnica jest taka, że moja robota nie jest typową robotą od 8 do 15, która jest pewna, w której posiadasz umowę o pracę. Moja praca jest zależna od tego, czy mój mózg pracuje na pełnych obrotach i ma pomysły na tworzenie nowych rzeczy. Jeżeli mam poczucie, że mój mózg zawodzi i np. niespecjalnie chce mi się coś robić, być kreatywnym, to staram się jakoś z tym walczyć. Wtedy potrzebna jest automotywacja do dalszej pracy. Silna psychika przydaje się właśnie w takich momentach kryzysowych. Ja niestety mam raczej marną psychikę, więc zawsze ciężej jest mi się motywować. Staram się jednak wciąż pracować nad sobą.


ŁzW: Porozmawiajmy o twoich występach na żywo. Zastanawiam się, czy pamiętasz pierwszy w swoim życiu, prawdziwy koncert przed publicznością?
CeZik: Kiedyś, gdy chodziłem na lekcje gitary, to co jakiś czas mieliśmy tzw. popisy. Występowało się głównie przed rodziną, która przychodziła słuchać popisów uczniów. Mogę więc powiedzieć, że były to moje pierwsze zmagania sceniczne mimo tego, że grałem jeden dość prosty utwór przez jakieś 5 minut. Pamiętam, że stres był ogromny. Jeśli chodzi o własne twory i granie zespołowe, to w czasach liceum zdarzały się jakieś pojedyncze małe koncerty, szkolne czy też miejskie. Niby coś się wcześniej działo, ale z mojej perspektywy takie prawdziwe profesjonalne koncerty zacząłem grać sam jakieś 3 lata temu.


ŁzW: No właśnie, dziś widzimy się podczas Twojej obecnej trasy koncertowej. Czego mogą spodziewać się ludzie, którzy przyjdą na Twój występ?
CeZik: Tak do końca nie mogę zdradzić, bo chciałbym zachować element niespodzianki. Natomiast to, co mogę wyjawić to, że gram głównie rzeczy, które ludzie znają z Internetu. Do tego w ramach mini premiery zawieram te rzeczy, które dopiero w sieci się pojawią. Czasem gram też coś, co można usłyszeć jedynie na koncercie i czego nigdy nie zamieszczę na swoim kanale. Jeśli chodzi o sam sposób grania, mam pewne zabawki pod swoimi stopami, dzięki którym staram się żeby całość posiadała odpowiednie brzmienie. Myślę, że mimo tego, iż jestem sam na scenie to i tak jest całkiem bogato. Najlepiej przyjść i na własne oczy przekonać się jak to wygląda.


ŁzW: To może zapytam o to, co jeszcze nieznane. Czy Twoi fani doczekają się kiedyś pełnego longplaya z utworami, które będą całkowicie odrębne od tego co zrobiłeś do tej pory?
CeZik: Tego nie wiem. Na pewno nie w najbliższym czasie, ponieważ mam inne plany na własną twórczość, którą chciałbym cały czas opierać na swoim kanale na YouTube. Chciałbym oczywiście spróbować kroku pośredniego i sprawdzić, czy radia byłyby zainteresowane graniem samej muzyki. Do tej pory występowała ona u mnie dość spójnie razem z klipami, bez których utwory niekoniecznie miałyby sens. Staram się kombinować w taki sposób, żeby muzyka broniła się sama. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Myślę, że dzięki temu dostanę informację, czy jestem w stanie robić muzykę, która będzie dobra do słuchania bez obrazka.


ŁzW: A gdyby miało dojść do nagrywania samej muzyki, czy masz wizję gatunkową i stylistyczną tego co chciałbyś zarejestrować?
CeZik: No właśnie nie, dlatego póki co nie nagrywam. Nie byłem nigdy osadzony w jednym gatunku, który odpowiadałby mi w stu procentach i w którym chciałbym stale tworzyć. Lubię przeskakiwać, czasem wziąć coś z tego, czasem z tamtego… Kiedy myślę o swojej płycie, to musiałbym chyba nagrać każdy utwór w innym stylu, co w przypadku albumu raczej nie jest dobrym pomysłem. Nie byłby on zrozumiały dla słuchacza. Może spróbuję coś nagrać kiedy odnajdę swój styl i się z nim zidentyfikuję…


ŁzW: Z czego czerpiesz inspiracje tak na co dzień, zarówno w pisaniu muzyki jak i tworzeniu klipów?
CeZik: Choćby z oglądania innych klipów, głównie zagranicznych. W zasadzie cokolwiek może mnie zainspirować – wydarzenie, które spotka mnie na ulicy albo spadający talerz w kuchni. Nie ograniczam się jeśli chodzi o szukanie inspiracji i wręcz szukam ich tam gdzie na pierwszy rzut oka wcale ich nie ma.


ŁzW: Czy istnieje jakiś artysta, z którym szczególnie chciałbyś wykonać coś razem, albo pojechać we wspólną trasę?
CeZik: Od małego zawsze marzyłem żeby współpracować z Bobbym McFerrinem, co byłoby dla mnie dość dużym wyzwaniem i czymś zupełnie nieprawdopodobnym. Oczywiście pozostaje to wciąż jedynie w sferze marzeń, ale w końcu po to je mamy, żeby je spełniać. Kto wie, może kiedyś… Nie zamykam się na marzenia. Nigdy nie wiadomo co się jeszcze stanie.


ŁzW: Trzymając się tego tematu, jakie jest twoje jedno największe muzyczne marzenie?
CeZik: Jest bardzo proste. Chciałbym móc do końca życia robić to, co robię teraz. Nie chcę spaść z fali, po której sobie teraz płynę. Wiadomo, że czasem można się potknąć, ale obym nigdy przez to nie musiał zrezygnować z robienia tego, co sprawia mi przyjemność. Wiadomo, że praca, która sprawia przyjemność zdecydowanie pomaga w życiu codziennym.


ŁzW: A jeśli chodzi o marzenie pozamuzyczne?
CeZik: Cholera, trudne pytanie. Nie wiem, czy można nazwać to marzeniem, ale chciałbym dożyć starości i nie zachorować poważnie. Jestem hipochondrykiem i na każdym kroku wydaje mi się, że jestem chory i zaraz umrę. Jak dożyję 70-tki to będę szczęśliwy. Potem niech się dzieje co chce.


ŁzW: CeZik, dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
CeZik: Dziękuję.