RECENZJE

Dawid Podsiadło – Comfort and Happiness (Deluxe Edition)

Miniony rok na polskiej scenie muzycznej należał m.in. do Dawida Podsiadły. Za sprawą swojej debiutanckiej płyty z gatunku art rock młody wokalista z Dąbrowy Górniczej odniósł niesłychany sukces. W podsumowaniach wielu serwisów muzycznych artysta święcił triumfy. Wielokrotnie mówiło się o nim jako odkryciu roku, postaci, która jest w stanie zrewolucjonizować skomercjalizowany od dłuższego czasu polski przemysł muzyczny. I chyba niewielu odważyłoby się polemizować z opinią, że gwiazdka talent show zamiast stać się kolejnym produktem do eksploatowania, stała się pełnoprawnym artystą, który odnalazł własny, unikatowy styl. Niespełna pół roku po wydaniu „Comfort and Happiness” ukazała się reedycja albumu. Z jednej strony zabieg ten można potraktować jako próbę skompletowania i udoskonalenia i tak doskonałej już płyty. Zastanawia jednak, że kolejne wydawnictwo pojawia się w tak krótkim odstępie czasu.

Najnowszy produkt sygnowany nazwiskiem Dawida to dwanaście znanych wcześniej kompozycji uzupełnionych trzema świeżynkami w postaci „T.E.A.”, „Jump” oraz „Powiedz mi, że nie chcesz”. Utwory te faktycznie są miłym dodatkiem, który w bardzo przemyślany i poukładany sposób dopełnia resztę materiału. Całość została nagrana jako standardowa długogrająca płyta CD. Istotniejszym i bardziej godnym uwagi punktem jest druga część wydawnictwa w postaci płyty DVD. Na krążku znajdziemy bowiem „making of” z jesiennej trasy koncertowej Podsiadły, co pozwala na dokonanie analizy, jak piosenkarz radzi sobie w warunkach terenowych, a także na zweryfikowanie jego charyzmy oraz siły osobowości. Pod tym względem ciężko jest ukuć jedną uniwersalną definicję Podsiadły, bowiem opinii na ten temat jest mnóstwo. Na podstawie załączonych filmów stwierdzić można jedynie następujący fakt – wokalista, choć brzmiący niesłychanie dojrzale gdy śpiewa, w kontakcie z publicznością jest raczej niemrawy, czasem wręcz nieśmiały. Można się łatwo domyślić, że dla stawiającego pierwsze kroki artysty istotnym jest udokumentowanie debiutanckiej, solowej trasy koncertowej. Nie potrafię jednak zrozumieć, jaki był cel dzielenia się tym nagraniem z szerokim audytorium. Pozostałą częścią filmu są dwa oficjalne wideoklipy do charakterystycznych i granych już chyba wszędzie utworów „Trójkąty i kwadraty” oraz „Nieznajomy”. Niby wszystko pięknie, ale przecież w dobie internetu większość i tak odtworzy owe teledyski w serwisie YouTube, na oficjalnym profilu Dawida. A to znacznie podważa ich obecność na edycji specjalnej „Comfort and Happiness”.

Odnoszę niemiłe i oby mylne wrażenie, że ponowne wydawnictwo Podsiadły to zwyczajny skok na kasę. Wokalista obecnie znajduje się na przysłowiowej fali, co sprawia, że najnowszy produkt pewnie rozejdzie się jak świeże bułeczki. I o ile po przesłuchaniu pierwotnej wersji „Comfort and Happiness” rozpływałem się nad talentem obiecującego polskiego artysty, o tyle update albumu nie do końca mnie przekonuje. Zaglądając do okładki krążka, znajdziemy rozbudowane podziękowania Dawida. Piosenkarz dziękuje m.in. muzyce za to, „że jest”. W tym miejscu chciałbym osobiście podziękować Podsiadle. Również za to, „że jest”. Życzyłbym sobie jednak ujrzeć go w innej odsłonie, która nie będzie znajdowała się pod szyldem „Comfort and Happiness”. Jestem w pełni przekonany, że artysta, który jest ambitny i poukładany muzycznie może zajść naprawdę wysoko. A na podsumowania jeszcze przyjdzie pora.