RECENZJE

Jeff Bowders – Mission

Perkusista nagrywający długogrającą płytę to raczej niecodzienny obrazek. Jeszcze rzadziej w takiej sytuacji możemy spotkać się z materiałem wybitnym muzycznie, gdzie swoją cegiełkę dokładają inni znamienici artyści, których sława i warsztat już dawno osiągnęły poziom klasy światowej. Nie zmienia to jednak faktu, że takie albumy istnieją. Aż dziw bierze, że w dobie totalnej globalizacji i błyskawicznego dostępu do informacji, jakich tylko zapragniemy, niestety takie krążki są praktycznie nieosiągalne na naszym rodzimym rynku, za oceanem natomiast chętnie słuchane i na ogół wyczekiwane przez dość elitarny ogół odbiorców.


Gdyby nie fakt, że blisko 10 lat temu miałem niekłamaną przyjemność poznać osobiście Jeffa Bowdersa, pełniącego wtedy rolę bębniarza na trasie koncertowej wirtuoza gitary, Paula Gilberta, nigdy w życiu nie przypuszczałbym, że będzie mi kiedyś dane przesłuchać jego solową płytę. Tymczasem, dzięki uprzejmości artysty, „Mission” wyruszył w długą drogę prosto z Los Angeles do mojego odtwarzacza i zalał mnie lawiną nieoczywistych dźwięków, które z braku lepszego określenia zwykliśmy branżowo nazywać fusion. Zawężanie się jednak tylko do tego słowa, by w całości oddać charakter najświeższego materiału Jeffa byłoby zabiegiem karygodnym. Z uwagi na to, że Jeff znany jest ze współpracy z tuzami światowego rynku muzycznego (Joe Satriani, Ritchie Kotzen, Puddle of Mudd, Shakira) ciężko byłoby spodziewać się nietrafionych pomysłów. Tym razem do współpracy z perkusistą zaproszeni zostali m.in. Justin Derrico – na co dzień gitarzysta koncertowy Pink, Raphael Moreira – lista nazwisk, z którymi nagrywał przyprawi was o ból głowy; czy basista Bush – Corey Britz. Jeśli jesteście fanami matematycznego grania i nieangażującego tupania nóżką pod metrum 4/4, „Mission” nie będzie dla was najlepszym muzycznym towarzyszem. Ten instrumentalny album jest potwierdzeniem najwyższego kunsztu wirtuozerskiego, zarówno jeśli chodzi o polirytmiczne zabiegi na bębnach oraz gitarowe szaleństwa na całej długości gryfu. Można pokusić się o stwierdzenie, że płyta sprawia wrażenie ciągłego, niesamowicie dobrze przemyślanego jam session, na którym dusze współgrających ze sobą artystów stają się jednością. Na potwierdzenie moich słów, przesłuchajcie choćby „Warpath”, „Countercultural” albo „The Purge”.


Wyciągając z tych utworów poszczególne motywy perkusyjne, czy gitarowe riffy spokojnie udałoby się na ich bazie nagrać kolejne, samodzielne albumy, czy to rockowe, funkowe lub jazzowe. Mnogość gatunkowa na „Mission” zaskakuje, podobnie jak wyobraźnia samego autora przedsięwzięcia. Składający się z trzech części utwór „En Garde” to utrzymane w konwencji drum solo popisy Jeffa i niejako wizytówka całego krążka. Z kolei egzotycznie brzmiący „Visions of Thingamuhjig” zawiera w sobie silne soundtrackowe korzenie (choć wciąż utrzymane w klimatach fusion), które z powodzeniem mogłyby zostać wykorzystane w filmie opowiadającym dzieje fikcyjnego, wielkiego wojownika. Klamrą spinającą nieoczywiste muzyczne myśli amerykańskiego perkusisty jest „Post Tenebras Lux”, znów z bezbłędnie wykorzystaną do granic wyobraźni gitarą Justina Derrico. Psychodeliczny wachlarz podziałów i melodycznych skal wprowadza słuchacza w stan pozytywnego chaosu. Nie będzie kłamstwem, jeśli powiem, że po ostatnich dźwiękach pozostaje wielkie uczucie niedosytu, że wycieczka po niezbadanych zakamarkach wybitnych muzycznych umysłów dobiegła końca.

Jeff Bowders realizuje swoją życiową misję nie tylko dzieląc się ze światem nowo powstałym materiałem, ale także poprzez wieloletnie doświadczenie w nauczaniu gry na perkusji. Nie dziwi więc, że nasz rodzimy rynek muzyczny wciąż z ciekawością patrzy w stronę Zachodu skoro coraz to młodsze pokolenia amerykańskich artystów posiadają takich mentorów, jak autor „Mission”. Najświeższe wydawnictwo kalifornijskiego perkusisty jest afirmacją wirtuozerii, a także symbiotycznym wykorzystaniem mięśni i umysłu w zrozumieniu prawdziwej sztuki. Na sam koniec pozwólcie, że zostawię Was z jakże trafną myślą samego autora płyty: „Don’t only practice your art, but force your way into its secrets; art deserves that, for it and knowledge can raise man to the Divine.”