RECENZJE

Paul Di Anno – The Beast Arises

Klasyczny heavy metal jest już z samej nazwy gatunkiem o w pełni zdefiniowanej formie. Wydaje się, że ostatni rozdział w tym obszarze brzmieniowym został już dawno zamknięty. Jedyne co możemy teraz zrobić to z sentymentem wracać do dawnych czasów, kiedy modne były jeansowe kamizelki z naszywkami, a plakaty Iron Maiden, czy Judas Priest dumnie wisiały nad łóżkami ich długowłosych wyznawców. Skoro już jesteśmy przy temacie wspomnień, to czy ktoś pamięta jeszcze ex-Ironsa o nazwisku Di Anno? W 1979r., kiedy nikt jeszcze nie słyszał o legendarnym Dickinsonie, Paul nagrywał pierwszy studyjny mini album z Żelazną Dziewicą i wszystko wskazywało na to, że z kolegami osiągnie bardzo wiele. Niestety, rozrywkowy tryb życia Paula doprowadził do wyrzucenia go z najsłynniejszej ekipy metalowej ubiegłego wieku. Jednak wokalista, po wielu latach rozłąki, nadal ma w sercu swoich dawnych kompanów. Jego najnowsza koncertówka DVD „The Beast Arises” jest tego żywym dowodem. 9 kwietnia br. Bestia z Wysp nawiedziła krakowski klub Lizard King, gdzie wraz z zespołem, składającym się wyłącznie z Polaków, próbowali dokonać rezurekcji upadłego, wydawałoby się, gatunku.

Na wstępie, o wydawnictwie można powiedzieć, że każdy jego aspekt nierozerwalnie łączy się z dokonaniami Iron Maiden – od tytułowej czcionki, przez repertuar, aż po stylówkę i zachowania sceniczne Di Anno. Zdecydowana większość kompozycji, które znalazły się na koncertowej setliście to numery autorstwa Steve’a Harrisa lub Dave’a Murraya. W Krakowie publiczność usłyszała takie klasyki jak „Wrathchild”, „Running Free”, „Transylvania” albo „Phantom Of The Opera”. Wizualnie widać było po Paulu nieubłagany upływ czasu – dorobił się on niezłego brzuszka, wokal już też nie ten sam co kiedyś, technicznie mocno ograniczony. Przejścia między śpiewanymi nisko partiami, a wysokimi rejestrami bardzo drażnią i odciągają uwagę od reszty zespołu, która notabene radzi sobie świetnie z klasycznym materiałem. Dykcja to kolejny z elementów, który przez lata mocno wyeksploatował się w karierze Di Anno. Na ogół nie mam problemu z angielskim, w tym jednak przypadku było inaczej. Nie do końca da się usłyszeć, o czym Paul tak naprawdę śpiewa. W zrozumieniu tekstów dodatkowo przeszkadzają często nietrafione dźwięki. Nie dziwi mnie to ani trochę, skoro na „Genghis Khan” wokalista chwilowo opuścił kapelę, żeby zapalić papierosa.


Występ Di Anno w Krakowie miał jednak także pozytywny wydźwięk, głównie dzięki charyzmatycznemu zachowaniu Paula i wplataniu ciekawych komentarzy oraz anegdot w przerwach między utworami. Osobom w Lizard Kingu, które nie zważały na wokalne niedociągnięcia, całokształt koncertu mógł się nawet podobać. W kwestiach instrumentalnych grzechem byłoby mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Di Anno może dziękować niebiosom za niesamowicie zgrany i jednolity band, którym został obdarzony. Polscy muzycy w składzie: Robert Kazanowski, Michał Wrona – gitary, Dominik Wójcik – perkusja, Artur Pochwała – bas, są elementem ratującym występ i zdecydowanie podnoszą jego ogólną wartość. Na koniec ciekawostka. Nie od dzisiaj wiadomo, że ex-frontman Iron Maiden posiada naleciałości punkowe, co znalazło swoje odzwierciedlenie w końcowym coverze „Blitzkrieg Pop” z repertuaru Ramones. Na tle reszty materiału, utwór ten wypadł nadspodziewanie interesująco.

„The Beast Arises” na pewno nie jest najbardziej profesjonalnym muzycznym DVD jakie możecie usłyszeć. Osobiście odbieram tę koncertówkę jako głęboki ukłon w stronę przeszłych dokonań Di Anno, a także hołd złożony klasycznemu heavy metalowi. Album raczej nie dla wytrawnego odbiorcy, dla sentymentalnego ucha zaś jak znalazł.