RECENZJE

Sabaton – Heroes

Muzyczni nauczyciele historii wypuścili w tym miesiącu swoje siódme, studyjne dziecko. W przeciągu ostatnich dwóch lat w zespole nastąpiły poważne zmiany personalne. Wymiana perkusisty i sekcji gitar nierzadko sprawia, że zyskuje się nową jakość, która zaskakuje świeżością i otwartością na wszystko co jeszcze nieznane. Taki zabieg ma również swoje minusy, jak chociażby utrata istoty i duszy kapeli, tego co przez lata było fundamentem do budowania sporej rzeszy słuchaczy. Przykład “Heroes” pokazuje jednak, że szwedzcy krzewiciele kultury i pamięci historycznej zdają się nie przejmować powyższymi problemami. Zamiast filozofować, wzięli się do roboty czego efektem jest kolejna w ich dorobku płyta. I do tego naprawdę niezła, opowiadająca nam dziesięć bohaterskich historii z okresu wojennego.

Choć osobiście nie pałam wielką miłością do power metalu to muszę przyznać, że koncepcja i muzyczna estetyka Sabatonu są dla mnie przekonujące. Tym bardziej na siódmej płycie, gdzie tak naprawdę ciężko usłyszeć, że w kapeli mamy nowych instrumentalistów na pokładzie. “Heroes” to wciąż ten sam Sabaton, który utrzymuje stabilną formę i niezmienny styl. Nowi muzycy nie wnieśli znaczących udziwnień, za co stawiam duży plus. Panowie głośno i dobitnie nauczają o II wojnie światowej. Lecą forte po całości, momentami za długo, co może powodować lekkie znużenie. Utwory są do siebie bardzo zbliżone zarówno pod względem brzmieniowym jak i tematycznym. I choć najnowszego krążka nie powinno się stricte klasyfikować jako koncept albumu to jednak ma się wrażenie, że delikatnie dryfuje w tę stronę, a wszystko za sprawą bliźniaczej charakterystyki dziesięciu zarejestrowanych kompozycji.


Gratką dla polskich fanów zawsze jest, gdy Szwedzi w swojej twórczości odnoszą się do historycznych wydarzeń, które miały miejsce w naszej ojczyźnie. I tym razem nie zostaliśmy pominięci. Wśród przedstawionych na płycie bohaterów wojennych znalazł się “Inmate 4859”. Utwór ten jest hołdem ku pamięci wybitnej postaci z kart polskiej historii, rotmistrza Witolda Pileckiego. Utrzymany w wolniejszym tempie, zawiera w sobie wszystkie znaki firmowe Sabatonu: patos, drapieżność, rozpoznawalne chórki w refrenach.


Po przesłuchaniu zawartości płyty zdecydowałem się przyjrzeć, co o “Heroes” powiedzą koledzy po fachu z innych mediów. Ku mojemu zdziwieniu, pod adresem Sabatonu pada sporo zarzutów. A to, że za prosto, że zbyt powtarzalnie, że patos, że znowu o wojnie, że skończyli się na przysłowiowym już “Kill’em All”… Wiadomo, że taka stylistyka nie jest zarezerwowana dla każdego słuchacza. Na szczęście żyjemy w świecie gdzie przeciętny człowiek może wybrać to, na co ma ochotę. Osobiście należę do grona osób, które będą bronić Sabatonu. Panowie przez lata wypracowali własną definicję tego, co chcą grać i robią to bez patrzenia się na zmieniające się muzyczne trendy. Zachowując zdrowy rozsądek, nie nazwę w tym miejscu “Heroes” albumem wybitnym. Jest to kolejne dobrze zrealizowane wydawnictwo, które oferuje jednak więcej niż tylko utarte power metalowe brzmienie. Szwedzki kwintet opowiada o historii sto razy ciekawiej niż niejeden przynudzający nauczyciel w szkole. I chwała im za to.