WYWIADY

Guano Apes – Sandra Nasić – Zawsze byłam melodycznym ćpunem!

Guano Apes – zespół, który na przestrzeni 20-letniej działalności zawsze twardo obstawał przy swoim, nie bojąc się wielu różnorodnych eksperymentów muzycznych. Dopiero co odbyła się premiera ich piątego studyjnego albumu „Offline”. Na tę okoliczność mogłem porozmawiać z wokalistką Sandrą Nasić, jednym z najbardziej unikalnych i charakterystycznych damskich głosów w muzyce rockowej na przełomie XX i XXI wieku.

Łysy z Wyrockiem: Mam przyjemność rozmawiać z tobą podczas trwającej właśnie trasy koncertowej Guano Apes. Czy przemycacie już piosenki z waszego najnowszego albumu „Offline” do koncertowych setlist?
Sandra Nasić: Jak najbardziej. Zdecydowaliśmy o tym, żeby włączyć cztery kompozycje z nowej płyty do naszych występów na żywo. I powiem ci, że wypadają one całkiem nieźle. Ludzie naprawdę świetnie bawią się przy nowych piosenkach. Niektórzy znają już nawet słowa, śpiewają razem z nami refreny. Uważam więc, że decyzja o graniu świeżego materiału na koncertach była bardzo dobrym pomysłem.


ŁzW: Pozytywny odbiór ze strony fanów zawsze cieszy. Spotkałem się z wieloma opiniami, że „Offline” to płyta przeznaczona przede wszystkim dla ludzi, którzy słuchali waszej muzyki od samego początku powstania Guano Apes, nie zaś dla tych, którzy nigdy wcześniej nie znali waszej twórczości. Zgodziłabyś się z tym stwierdzeniem?
Sandra: Ciężko jednoznacznie się zgodzić lub nie. W zasadzie kiedy tworzymy, nigdy nie zastanawiamy się nad tym, dla kogo nasza muzyka ma powstać i jaka grupa odbiorców ma jej słuchać. Dla nas to po prostu proces kreatywności, który ma miejsce przy powstawaniu każdego kolejnego albumu. Myślę jednak, że można powiedzieć, że „Offline” to płyta, która w jakiś sposób odnosi się do naszych najstarszych i najwierniejszych słuchaczy. Chociażby w porównaniu z naszymi wcześniejszymi nagraniami, które nie do końca takie były. Na pewno „Offline” posiada bardziej rockową stylistykę niż nasze ostatnie wydawnictwo („Bel Air”).


ŁzW: Mówi się także, że „Offline” jest Waszym najlepszym longplayem pod względem produkcji. Czy mogłabyś mi opowiedzieć o tym jak powstawał?
Sandra: Za nagrywanie tego albumu odpowiadało dwóch niemieckich producentów (Philipp Hoppen i Kurt Ebelhäuser). Moim zdaniem wykonali kawał dobrej roboty. Oczywiście wszystkie nasze utwory zostały napisane wyłącznie przez członków zespołu. Jeśli jednak mówimy o kwestiach brzmieniowych, aranżach i nowych pomysłach, np. w utworze „Hey Last Beautiful”, da się wyraźnie usłyszeć, że dzięki producentom pozwoliliśmy naszej muzyce na nabranie świeżości. Wcześniej tak nie postępowaliśmy. Dla mnie zabieg ten był istotny i niezwykle ważny podczas nagrań. Ostatnio strasznie męczące było dla mnie wykonywanie utworów w oparciu o standardowe struktury z jakich składaliśmy nasze dawne piosenki. Lecieliśmy po patentach: intro, zwrotka, refren, zwrotka, bridge itd. Osobiście cieszę się, że udało nam się zerwać z tą tradycją. Naturalnie duża w tym zasługa producentów, z którymi podjęliśmy współpracę.

ŁzW: Na „Offline” bez wątpienia znajdziemy więcej melodii niż krzyku w twoim wokalu. Czy to zapowiedź nowego kierunku, w którym będziecie podążać?
Sandra: Tak naprawdę zawsze byłam melodycznym ćpunem (śmiech)! Uwielbiam wykorzystywać je w śpiewaniu. Dla mnie to także istotna część procesu twórczego. Faktycznie, nasza obecna muzyka jest bardziej melodyczna niż była wcześniej. Co za tym idzie, na pewno teraz kompozycje Guano Apes bardziej „oddychają”. Oczywiście to co uwielbiam to silne, charakterne melodie. Na naszej nowej płycie chciałam wykorzystać właśnie ten rodzaj śpiewania. Mam nadzieję, że mi się udało. Jeśli chodzi o krzyk, nadal znajdziemy go bodajże w dwóch utworach, ale nie jest on dla mnie jakąś ważną wartością. Kiedy czuję, że w danym momencie trzeba krzyknąć, to po prostu to robię. Równie dobrze mogę drzeć się więcej albo i mniej na naszej kolejnej płycie, tego nigdy nie wiadomo. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób podejdziemy do komponowania nowego materiału.


ŁzW: A w jaki sposób dbasz o podtrzymywanie gardła w dobrej formie kiedy jesteś w trasie?
Sandra: To bardzo interesujące pytanie (śmiech)! Kiedy patrzę kilka lat wstecz, pamiętam, że wtedy starałam się nie mówić za dużo kiedy nie było takiej potrzeby, albo chodziłam bardzo wcześnie spać. Teraz to się trochę zmieniło. Właśnie skończyliśmy występy w Rosji i nie zauważam czegoś szczególnego w moim zachowaniu. Po prostu żyję normalnie (śmiech)! Nie czuję żebym musiała specjalnie dbać o mój głos. Wiesz, w zasadzie tajniki utrzymywania wokalu w formie są zwykle pilnie strzeżonym sekretem każdego piosenkarza. Wokaliści to ludzie, którzy przez większość czasu są bardzo czuli na punkcie swojego głosu. Ja staram się jednak nie zachowywać jak osoba nadwrażliwa. Świetnie bawiłam się podczas ostatniej trasy, a mój wokal śmigał bez zarzutów. Jeśli jednak miałabym wskazać na to, co pomaga mi najbardziej w utrzymaniu optymalnej formy, to jest to z pewnością odpowiednia ilość snu. Dobry wokalista to wyspany wokalista (śmiech)!


ŁzW: Jesteście zespołem, który często ma do czynienia z muzycznymi eksperymentami. Chciałbym, żebyś opowiedziała mi trochę o tym, co cię inspiruje…
Sandra: Jest tego wiele. Nie działa to na takiej zasadzie, że celowo staram się poszukiwać jakiejś nowej muzyki. Żyję w bardzo pięknym mieście jakim jest Berlin. Tutaj wystarczy wyjść na ulicę, zobaczyć parę koncertów, nawet te w małych klubach, by znaleźć muzyczne perełki. I wcale nie przesadzam. Takie luźne obserwowanie sceny muzycznej w moim mieście często staje się dla mnie twórczą motywacją. Możliwość obcowania z różnymi muzykami w Berlinie również ma na mnie spory wpływ. Kiedy jednak siedzę w domu, staram się być wszechstronna gatunkowo i słuchać wielu różnych rodzajów muzyki. Na co dzień słucham dużo elektroniki, hip-hopu, jazzu. Jak więc sam widzisz, są to gatunki dość różnorodne.

ŁzW: Na pewno dość odmienne od siebie. Mija pięć lat od reaktywacji Guano Apes. Porównując zespół przed 2009 r. i po tym czasie, jakie zaobserwowałaś zmiany?
Sandra: No cóż, jesteśmy starsi (śmiech)! Mam nadzieję, że staliśmy się chociaż odrobinę mądrzejsi. A tak całkiem serio, na pewno zaszły w nas istotne zmiany, chociażby w funkcjonowaniu całego zespołu. Zaczęliśmy grać mając mniej więcej po 16 lat. Pamiętasz jeszcze siebie kiedy miałeś tyle lat (śmiech)?


ŁzW: Tak, całkiem niezły, choć burzliwy okres.
Sandra: No właśnie. Teraz jest zdecydowanie lepiej. Potrafimy w pełni skoncentrować się na tworzeniu muzyki, cieszymy się z tego, że jesteśmy razem i doceniamy to, co do tej pory udało nam się osiągnąć. Dla nas, jako niemieckiej kapeli, na pewno wspaniałe jest także to, że wciąż mamy możliwość częstego podróżowania po Europie.


ŁzW: Skupmy się trochę na twoich osobistych zainteresowaniach. Czy po tylu latach z Guano Apes nadal fascynują cię projektowanie i architektura?
Sandra: Oczywiście! Kiedy miałam 20 lat, bardzo dużo malowałam. Później stopniowo zaczynało mi na to brakować czasu. Nadal jednak to zainteresowanie gdzieś we mnie siedzi. Odwiedzając nowe miasto lub nowy kraj, podczas wolnego dnia zawsze staram się zobaczyć lokalne miejsca sztuki, muzea, wszystko co związane z tamtejszą kulturą. Ta pasja przetrwała do dzisiaj i staram się poświęcać na nią większą ilość czasu.


ŁzW: Brałaś udział w trzeciej edycji niemieckiego X Factora jako jurorka. Jak wspominasz tamten okres?
Sandra: To było dla mnie bardzo dobre, ale zarazem zaskakujące doświadczenie. Na szczęście mogę poszczycić się tym, że dowodzony przeze mnie zespół wygrał ten program (Mrs. Greenbird). Dostali kontrakt nagraniowy, który zrealizowali. Obecnie wypuszczają właśnie swoje drugie wydawnictwo. Ich pierwsza płyta pokryła się złotem. Mogę więc powiedzieć, że jestem z tego powodu bardzo dumna. Po czasie stwierdzam, że warto było zaangażować się w X Factora. W dzisiejszych czasach bardzo ciężko jest o znalezienie muzycznej platformy w telewizji, odkąd MTV zeszło na psy. Teraz istnieje wyłącznie po to, żeby zarabiać pieniądze. Nie tak dawno dostałam także propozycję wzięcia udziału w projekcie telewizji VOX, zatytułowanym „Sing My Song”. Występujemy tam jako siedmiu wokalistów, którzy śpiewają naprzemiennie covery swoich piosenek, co jest według mnie całkiem interesującym pomysłem. Powiem tak, jeśli pojawia się szansa na zbudowanie platformy muzycznej w telewizji, jestem szczęśliwa, mogąc brać w tym udział.


ŁzW: Czyli uważasz, że tego typu talent shows, zwłaszcza w Niemczech, są naprawdę pomocne dla wokalistów, którzy marzą o karierach solowych?
Sandra: Wiesz co, to zależy od rodzaju programu w jakim bierze się udział. W Niemczech mamy dwa rodzaje muzycznych talent show. Jedne to takie, które poza nagrodą pieniężną nie oferują rozpoczęcia solowej działalności po zakończeniu programu. Natomiast, takie produkcje jak X Factor albo The Voice w pewnym stopniu pomagają młodym artystom na rozwinięcie skrzydeł. Tak więc mogę powiedzieć, że telewizyjna przygoda z muzyką ma dwie strony. Ja na szczęście opowiedziałam się po jasnej stronie mocy (śmiech)!


ŁzW: Na koniec chciałbym zapytać cię o plany koncertowe. Niestety, na waszej obecnej trasie, jak i Offline Tour, którą zaczynacie w październiku, ominiecie Polskę. Kiedy nasi fani mogą najprędzej spodziewać się waszej ponownej wizyty w naszym kraju?
Sandra: Właściwie to nie mam na ten temat pojęcia. Myślę jednak, że bardzo możliwe będzie znalezienie dodatkowych koncertów Guano Apes w tym roku. Kto wie, może w Polsce? Na pewno powinniśmy odwiedzić fanów w waszym kraju.


ŁzW: Sandra, dziękuję ci bardzo za tę rozmowę. Mam nadzieję, że zobaczymy się kiedyś w Polsce.
Sandra: Ja również dziękuję i też mam taką nadzieję!